Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O włos od tragedii

Maciej Janiak, 5 grudnia 2006 r.
W momencie, kiedy doszło do wypadku, ludzi, na szczęście tu nie było. Po południu skutki zdarzenia mogłyby być tragiczne.
W momencie, kiedy doszło do wypadku, ludzi, na szczęście tu nie było. Po południu skutki zdarzenia mogłyby być tragiczne. Marcin Bielecki
Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności nie doszło do tragedii, po tym jak autobus wjechał na chodnik.

Sceny jak z filmu grozy rozegrało się rano na ruchliwym skrzyżowaniu al. Wyzwolenia i ul. Malczewskiego oraz na kilkunastu metrach kwadratowych ruchliwego chodnika.

- Usłyszałam tylko huk - opowiada Danuta Sroga z kiosku przy al. Wyzwolenia. - W ułamku sekundy na chodniku znalazł się autobus. To cud, że nikomu nic się nie stało.

O tym, że w wyniku wypadku nikt nie ucierpiał zdecydowała pora wydarzenia: kilka minut przed godziną 9.

- To taka godzina, że dzieci z podziemi nie wychodziły, a ludzi na przejściu nie było - tłumaczy kioskarka. - Normalnie tędy mnóstwo ludzi chodzi. To droga do szkoły dla wielu dzieci.

Przebieg zdarzeń był następujący: jest godz. 8.58, kierowca osobowego volvo jedzie od ronda Giedroycia, na skrzyżowaniu z Malczewskiego chce skręcić w lewo (później tłumaczył policjantom, że wiedział co robi, że zachował szczególną ostrożność). Ustawia się na jednym z pasów, z prawej strony ma ciężarówkę, która ogranicza mu pole widzenia. W chwili, w której wjeżdża na skrzyżowanie uderza w niego autobus - zjeżdżający z linii 68 do zajezdni.

- On po prostu wyjechał. Stał w drugim rzędzie i nagle wyskoczył - mówił kierowca autobusu.

Autobus miał zielone światło, był na środkowym pasie. Jego kierowca miał niewiele czasu na reakcję. Ciężki wóz odbił w prawo, uderzył w wysoki krawężnik, staranował i wyrywał płotek, przejechał kilkanaście metrów po chodniku i stanął w poprzek kilka metrów od przejścia dla pieszych i bardzo blisko wyjścia z przejścia podziemnego.

- Dobrze, że nie zjechał na dół - kręcił głową na miejscu zdarzenia dyżurny ruchu.

- Tu wypadki są prawie codziennie, był w piątek, w sobotę, na okrągło - wyjaśnia Danuta Sroga.

Okazuje się, że na skrzyżowaniu to było już trzecie zdarzenie z udziałem autobusu.

- Wina leży bez wątpienia po stronie kierowcy, który skręcał w lewo - ocenia podkomisarz Dariusz Zajdlewicz, szef szczecińskiej drogówki. - To typowy błąd wynikający z nieznajomości przepisów. W tym miejscu można by wydzielić osobny lewoskręt, ale nieznajomość przepisów przez kierowców nie może być podstawą do tego. Wprowadzenie tej relacji odbyłoby się kosztem al. Wyzwolenia w kierunku ronda Giedroycia. To skrzyżowanie nie jest jedynym, na którym kierowcy popełniają ten sam błąd.

Kierowca volvo pojechał do szpitala, na al. Wyzwolenia utworzył się korek. Kierowca autobusu zapakował do środka pourywane części pojazdu i pojechał do zajezdni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński